wtorek, 12 lutego 2013

The Rolling Stones- Gimme Shelter


Stonesi. Których jakoś nigdy bezgranicznie wielbić nie potrafiłem. Sporo ich dorobku lubię ale też spora jego część spotyka się z obojętnością z mojej strony. Doceniam- ale nie wielbię. Oczywiście od każdej reguły potrzebne są wyjątki. To jest jeden z nich. Dotyk geniuszu. Utwór który zawsze wywołuje nie tylko mrówki na plecach ale w jednym konkretnym momencie sprawia, że rozpadam się emocjonalnie na drobne kawałki. Posłuchajcie sami, na wysokości 2:45 kiedy wcześniej robiąca tylko drugi głos wokalistka wychodzi nagle na pierwszy plan.

Rape, murder!
It's just a shot away
It's just a shot away 


Te mocne słowa zaśpiewane są z nieprawdopodobną pasją w głosie, na granicy krzyku. W jednym konkretnym momencie jest w tym głosie tyle emocji, ze nie wytrzymuje. Łamie się. Niedoskonałe technicznie podejście staje się doskonałym środkiem artystycznym. Jest perfekcyjne. Wywołuje dysonans. Porusza. Nie ma siły, żeby nie poruszyło.

Ilu z nas czeka na perfekcyjną miłość z bajki? Póki czegoś takiego szukamy- czeka nas tylko seria rozczarowań. Nie ma czegoś takiego jak uniwersalna doskonałość. Gdybyśmy potrafili stworzyć perfekcyjną twarz- nie byłoby na niej krzty charakteru. To właśnie mała niedoskonałość sprawia, że zatrzymujemy wzrok. Że coś lub ktoś wpada nam w oko. Nie tęksnimy nigdy za tym jak ktoś idealnie się ubierał albo nakładał idealny makijaż tylko za tym, jak wyglądał w pierwszej sekundzie po otworzeniu oczu rano. Wstydzimy się tych naszych niedoskonałości, mamy nawet z ich powodu kompleksy a to właśnie one sprawiają, że jesteśmy wyjątkowi. Nie do końca wiem dokąd idę z tym tekstem bo stoję w rozkroku. Z jednej strony jestem niepoprawnym idealistą, z drugiej nie wierzę w doskonałość. A może to dwie różne rzeczy, tak po prostu?

Nie rozumiem naszego pędu ku doskonałości. Jest sztuczny. Kobiety wyedukowane przez media robią wszystko, żeby tylko wyglądac inaczej niż wyglądają, bo tego zapewne oczekują mężczyźni. Serwuje im się właściwie od dziecka ideał do którego NIGDY nie dojdą. Po co? A czy kobieta w pełni ustatysfakcjonowana z tego jak wygląda kupi krem do smarowania zmarszczek na łokciach za 159,99? Więc coraz to kolejne programy mówią im że ten ciuch pomniejszy jej biodra, tamta szminka sprawi że będzie miała pełniejsze usta a z kolei ta maskara sprawi, że rycerz na białym koniu będzie miał tego konia większego. Oczywiście ten stan jest tylko i wyłącznie podtrzymywany. Modelki na okładkach, zdjęciach. Obraz, do którego praktycznie nie da się aspirować i tylko mnie zastanawia- a po co do niego aspirować? My mężczyźni tego chcemy? Naprawdę?

My faceci żeby nie było jesteśmy nie lepsi. Większy samochód, wiadomo co reprezentujący. Szybszy komputer, więcej RAMu. Większy dom. Wiertarka wielkości Kałasznikowa, którą użyjemy moze ze trzy razy żeby powiesić malutką ramkę na ścianie. Telewizor który działa jako lodówka w dni powszednie. Kupujemy ten złom, śmiejac się równocześnie z kobiet że mają tyle par butów. Oh really? Media mówią nam dokładnie czego potrzebujemy, kreując obraz do którego mamy aspirować. I nie mówię tylko o reklamach. To jest oczywiste. Spójrzcie jak wyglądają domy serialowych bohaterów. Leży gdzieś ciągle nie schowane do szuflady zdjęte wczoraj ze sznurka pranie? Kurzu trochę gdzieś może? A może nieumyty kubek od dwóch dni w sypialni? Niedomykająca się lekko szafa? Zardzewiały lekko kran? Straszy typ odkurzacza? Nie, tego wszystkiego oczywiście nikt nie robi i nikt nie ma. Tak nikt normalny nie żyje. Prawda?

Ideały są piękne, jesli są nasze. Weźmy muzykę. Kiedy słucham czegoś co autentycznie uwielbiam jestem w obszarze ideału. MOJEGO ideału. On nie jest doskonały. Tu łamie się głos wokalistki. Tam słychać jak skrzypi pedał w taktowym. Tu się awanturowali przy nagrywaniu a tu gitarzysta był naprany w trakcie sesji nagraniowej. To ja określam reguły gry i ja decyduję o tym czy to mi w duszy gra czy nie. Właściwie kłamię, dzieje się to poza mną, w sferze uczuć, których przecież nie manipuluję w taki sam sposób w jaki manipuluję swój własny rozum... Tak samo jest z innymi rzeczami. Póki czuję (czuję, nie wiem albo rozumiem!), że są moje i tylko moje- są idealne. Moment w którym pojawia się coś obcego, w którym pojawia się manipulacja i nieszczerość- kończy się ideał. Może właśnie o to chodzi, o tę szczerość? W stosunku do samego siebie i innych?

Stonesi wykazali się geniuszem, zatrzymując właśnie ten "take". Ten łamiący się głos oddaje tekst absolutnie idealnie. Jest prawdziwy. Jest szczery. Jest nam bliski. Nie ma tu manipulacji, nie ma drugiego dna. Jest dobitnie przekazana chropowata rzeczywistość. Ideał.

4 komentarze:

Bizon pisze...

nie wiem jakim cudem, ale przez dłuuuuuugi czas jakoś zupełnie mi umykał ten numer. tzn no, ja w ogóle jakoś nie przepadam bardzo za stonesami, ale jednak jest te kilka (naście?) kawalkow, ktore bardzo lubie. ale do niedawna tytul gimme shelter chyba niewiele mi mówił (mimo ze mozliwe, ze nawet go slyszalem na zywo...). dopiero jak z dwa lata temu poznałem thunder i kupilem ich skladaka trzyplytowego, a na nim usłyszalem (kolejny) zajebisty numer, to az sprawdzilem co to, bo wydawalo mi sie, ze juz to gdzies slyszalem. no i kurwa to byl oczywiscie ich cover gimme shelter (zajebisty swoją drogą) i od tamtej pory jestem absolutnie uzalezniony od tego numeru. w tej chwili moj ulubiony numer stonesow na rowni z sympathy. gdyby oni potrafili jeszcze czesciej wchodzic na taki poziom, to pewnie az bym zaczął ich sluchac... :P

mumin_king pisze...

Paint it Black, Sympathy for the Devil i Gimme Shelter. Święta trójca Stonesów.

Unknown pisze...

Absolutna zgoda co do Trójcy. Dokładnie te trzy kawałki- tyle że moja kolejność to Shelter/Black/Sympathy.

manwerty pisze...

Też się zgadzam, co do Trójcy . Jednak moja kolejność : Black/Sympathy/Shelter

Tyle osób nie miało nic lepszego do roboty